„Wszystko zawdzięczam wstawiennictwu św. Rity…”

Mój syn jest narkomanem. Od 17 roku życia (będąc uczniem liceum) brał narkotyki i z nimi eksperymentował na wszystkie możliwe sposoby. Przez wiele lat nasze życie było piekłem. Na różne sposoby staraliśmy się mu pomóc, ale bezskutecznie. Ożenił się i urodziło się dziecko. Wszyscy myśleliśmy, że miłość do żony i dziecka będzie dla niego wystarczającym motywem  aby się leczyć. Trzykrotnie przebywał w ośrodkach dla narkomanów, ale po rocznym pobycie w każdym, wracał ponownie  do nałogu. Małżeństwo się rozpadło, synowa zabrała dziecko i wyprowadziła się, nawet nam dziadkom zabroniła kontaktów z wnukiem. Nie chciała mieć żadnych powiązań z „patologiczną” rodziną. Straciliśmy wszystko, jedynego syna, który staczał się coraz bardziej, chorował (żółtaczka typu C) i jedynego wnuka. Wnieśliśmy sprawę do sądu o możliwość kontaktów z wnukiem. Po dwóch latach upokarzających i bolesnych rozpraw (synowa przedstawiała świadków, którzy w sądzie szkalowali nas, mówili zmyślone przez nią historie). Było to kolejne piekło, przez które przechodziliśmy, bo  kochaliśmy synową i wnuka. Podczas awantur do jakich dochodziło między małżonkami, zawsze stawaliśmy po jej stronie i broniliśmy ją przed naszym synem. Nie mieliśmy żalu o to,  że się rozwiodła, ale o to, że zerwała z nami kontakt i nie pozwoliła widywać wnuka, którego wychowywaliśmy przez 5 lat.  Przez wszystkie te lata modliłam się do Jezusa i wielu świętych, aby ratowali moje dziecko. Zdawałam sobie sprawę, że nie będzie długo żył.

Przez dwa lata modliłam się do św. Rity, chodziłam każdego 22 miesiąca do kościoła Św. Katarzyny w Krakowie, na nabożeństwa do św. Rity, którą od początku obrałam sobie za patronkę, która mi pomogła. Synowa dosłownie w jednym dniu ( było to 22 grudnia!), zmieniła się, złożyła nam życzenia, wszystko sobie przebaczyliśmy i spotykamy się z nią i wnukiem. Pomagamy jej finansowo. Wnuk znów jest z dziadkiem, którego kocha jak nikogo innego. W maju tego roku syn zadeklarował kolejne leczenie. To już jego czwarty pobyt w ośrodku, ale powiedział mi, że ma dość życia które prowadził, że wreszcie chce zacząć wszystko od nowa. Będąc w ośrodku pracuje na jego rzecz i ma świetne opinie u psychoterapeutów. Jest dawnym człowiekiem, pełnym humoru  ciepła. Wierzę, że to czwarte podejście będzie owocne i skuteczne, a wszystko zawdzięczam wstawiennictwu św. Rity do której modlę się każdego dnia i staram się regularnie uczęszczać na comiesięczne spotkania w kościele Św. Katarzyny. Wierzę, że nasze piekło, które trwało 18 lat już się skończyło. Jestem szczęśliwa.

Wanda

 

free

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *