To będzie długie świadectwo, ale jestem to winna za całą pomoc, którą otrzymałam, czasami nawet nie prosząc.
Nie wiem, kiedy dokładnie święta Rita pojawiła się w moim życiu. Ktoś kiedyś podarował mi mały obrazek z różańcem i płatkiem róży w foliowym woreczku, który pewnie dobre kilka lat leżał w szufladzie biurka. Był taki moment w moim życiu, kiedy zły duch był bardzo blisko sprowadzenia mnie na najgorszą możliwą drogę, do zatracenia się w grzechach, tarotach, i mniej więcej w tamtym momencie natknęłam się na ten „podarunek” w szufladzie.
Nie znałam wtedy jeszcze w ogóle Rity. Wyrzuciłam do śmieci różę, która była w woreczku, ale nie mogłam się zdecydować na zrobienie tego samego z obrazkiem i różańcem. Pochodzę z wierzącej rodziny i chociaż przez ostatnie 10 lat więcej uciekałam i żartowałam z wiary, niż się modliłam (tylko na Święta, żeby rodzice nie narzekali), to z szacunku do świętych symboli, który wpoili mi rodzice, zachowałam obie te rzeczy. Różaniec położyłam na półce, odkładając na później decyzję, co z nim zrobić.
Pan Jezus sam po mnie przyszedł. Kiedy znalazłam się w najgorszym momencie życia, nie wiedziałam, co mam dalej robić z pracą i mieszkaniem, coś nagle pociągnęło mnie do kościoła i sakramentu spowiedzi – od tego czasu wszystko zaczęło zmieniać się na lepsze. Odkryłam Nowennę Pompejańską, która wyciągnęła mnie ze smutku; w ostatni dzień jej odmawiania moje serce zalała wielka fala ulgi i radości, ale przede wszystkim ta modlitwa przybliżyła mnie do Boga i otworzyła mnie na Jego działanie w moim życiu, dzięki czemu co chwilę doświadczam czegoś pięknego. Bo Pan Jezus nie umie dawać mało.
Gdzie w tym wszystkim święta Rita? Jak się później okazało, wspierała mnie cały czas, chociaż nawet nie wiedziałam o jej istnieniu.
Po raz pierwszy natknęłam się na nią, kiedy rozpadł się mój wieloletni związek. Nie mogłam się z tym pogodzić i kiedy zaczęłam na nowo odkrywać dar modlitwy, zaczęłam modlić się także do świętej Rity o pomoc w odbudowaniu tego związku.
Ciężko było mi się zdać na wolę Pana Boga. To była najtrudniejsza część i wiele razy płakałam, kłócąc się sama ze sobą, że nie mogę wymagać spełnienia moich życzeń, tylko muszę zaakceptować to, co będzie mi dane, bo widocznie to będzie dla mnie lepsze. Dla tych, którzy przechodzą przez ten czas – u mnie trwało to kilka tygodni, o ile nie miesięcy.
Ale warto się nie poddawać. Tutaj właśnie święta Rita i codzienne odmawianie Nowenny Pompejańskiej dawało mi dużo siły. I bardzo dużo spokoju w sercu, że będzie dobrze. Tajemnica pierwsza bolesna: chociaż się boisz i cierpisz, módl się prosząc, ale z ufnością w wolę Pana.
Nie było łatwo, ale teraz potrafię już płynąć z tym nastawieniem każdego dnia. Cokolwiek złego by się nie działo, wiem, że prowadzi mnie to ku lepszemu.
Związku nie odbudowaliśmy, więc zamiast spełnienia mojej prośby święta Rita uprosiła mi pokój w sercu, pogodzenie się z tą sytuacją. Modliłam się także nowenną do Rity o wzajemne wybaczenie dla mnie i dla byłego partnera, żeby złe emocje wygasły. Poczułam ulgę już po kilku dniach jej odmawiania.
Kiedy zaakceptowałam to, co się wydarzyło, oraz to, że to koniec (chociaż brzmi to tak lekko, to wiem, że było to możliwe tylko dzięki naszej Świętej i naszej Mamie), zaczęłam modlić się o dobrego męża. Nie skupiałam się na tym, że musi być to już, nie szukałam na siłę – i nagle się pojawił, mężczyzna-ideał. Chociaż nie jest to prosta sytuacja, bo on sam zmaga się z ranami z przeszłości, to modlę się za niego i widzę, że się zmienia, powoli wychodzi z tego smutku. Nie mogę być pewna, czy to ten jedyny, ale z pełną ufnością do Boga podążam za tym, co się dzieje, bo wiem, że On nie pozwoli mnie skrzywdzić.
Święta Rita pomogła także mojej mamie, która podobnie jak ja wcześniej jej nie znała. Ale przecież Rita była już u nas w domu – w foliowym woreczku w moim biurku. Kiedy u mamy wykryto nowotwór złośliwy, za wstawiennictwem świętej Rity udało się przejść operację usunięcia guza bez żadnych komplikacji, ukończyć chemioterapię i wygrać z chorobą. W okresie między pierwszą diagnozą a operacją usunięcia guza do bliskiej cioci zadzwoniła przez przypadek koleżanka, z którą nie miała kontaktu od ponad 20 lat. Powiedziała, że właśnie idzie na nabożeństwo do świętej Rity w Krakowie i że pomodli się za mamę oraz postara się przekazać jej poświęconą różę. I tak też się stało. Nie wiedziałam o tym do momentu, kiedy – dwa tygodnie od mojego nawrócenia – nie zaczęłam opowiadać mamie o tej niesamowitej Świętej. Wtedy dowiedziałam się o poświęconej róży w pokoju obok.
Są też proste sytuacje codzienne, które powierzam Jezusowi i proszę świętą Ritę o wstawiennictwo. Kiedy mam więcej wydatków i proszę o pomoc, zawsze przydarza się coś, co pomaga wyjść z tych kłopotów: odnaleziony paragon na popsute słuchawki, dzięki czemu mogę je zareklamować i odzyskać pieniądze; jakiś dodatkowy bonus pieniężny w pracy, chociaż nikt się go nie spodziewał.
A moimi ulubionymi momentami są te najprostsze – kiedy nie mogę znaleźć miejsca parkingowego albo nie wiem, w którą ulicę mam skręcić, Święta zawsze pokieruje mnie swoim cichym głosem dokładnie tam, gdzie potrzebuję.
To cudowny dar – móc prosić i doświadczać tylu mniejszych i większych cudów. Wystarczy zaufać Jezusowi, a nasza Święta może wyprosić dla nas wtedy tak wiele.
Dziękuję za wszystko.
Ewa
Dodaj swoje podziękowanie lub świadectwo
Doświadczyłeś (doświadczyłaś) szczególnej łaski za Jej przyczyną? Podziel się tym z nami! Niech Twoje słowa umocnią tych, którzy teraz znajdują się w trudnej sytuacji. Napisz nam o Twoim doświadczeniu, choćby kilka zdań (kliknij obrazek, aby przejść do formularza)

